"Nie mogę z tą teściową. Kompletnie nie rozumiem jej podejścia. Najpierw namawia tyle czasu, żebyśmy w ogóle przyjechali, a później odstawia taki numer. Jak bym wiedziała, że ma zamiar nas podliczyć za wakacyjny pobyt u niej, to żywiłabym się z rodziną na mieście, albo zabrała swoje ręczniki, albo w ogóle zakwaterowała gdzieś w jakimś hostelu i tylko do niej dojeżdżała. Ale ona postanowiła nas poinformować o rozliczeniu dopiero przed wyjazdem. Za wnuki też policzyła. No masakra".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Teściowa zaprosiła nas na wakacje
Nie bywamy u niej często, bo dzieli nas sporo kilometrów, a ja też w zasadzie za nią nie przepadam. Tak naprawdę to ze względu na dzieci się zgodziłam, bo mieszkamy w mieście i nie mamy tutaj żadnych wiejskich atrakcji, a dzieciaki lubią obcować ze zwierzątkami.
Poza tym tam powietrze też inne. Jezioro blisko i w ogóle piękne tereny.
Jakiś czas temu teściowa wykorzystała wyjątkowe okoliczności przyrody i założyła gospodarstwo agroturystyczne. Dom i tak był duży, a mieszkała w nim sama, więc postanowiła, że zrobi z niego biznes.
Ludzie chętnie tam wracają
Chcą odpocząć od miejskiej codzienności, a u teściowej można napić się mleka od krowy i skosztować wiejskich jajek, które wcześniej samodzielnie zbieramy.
W okresie żniw jest w ogóle super ciekawie, ale tak naprawdę zawsze warto tam pojechać, żeby po prostu wypocząć i nie myśleć o problemach.
Teściowa przydzieliła nam najlepszy pokój, a w zasadzie apartament. Mieliśmy nawet własną kuchnię, ale zapraszała nas na śniadanko i obiad co rano.
Muszę przyznać, że spędziliśmy tam dobry czas. Niczego nam nie brakowało, a i głowa odpoczywała. Aż nie chciało się wracać do domu, ale po dziesięciu dniach musieliśmy.
I wtedy teściowa mnie zaskoczyła
Okazało się, że to zaproszenie z jej strony nie było typowo grzecznościowe. Ona po prostu potraktowała nas jak klientów, którzy zajęli ostatni, wolny pokój.
No i skoro już chciała policzyć nam za nocleg czy wyżywienie, to OK, no jej sprawa, ale nawet wnuki musiała w tych obliczeniach ująć? Dla mnie to jest naprawdę niepojęte.
W rachunku wyszczególniła wszystko, dojenie krowy jako atrakcję, zbieranie jaj, a nawet wypożyczenie rowerów na przejażdżkę po lesie. Gdybym wiedziała, że jesteśmy dla niej jak zwyczajni goście, to może też inaczej bym się nastawiła. A tak spotkało mnie rozczarowanie. I żal do teściowej chyba na długo we mnie pozostanie.
Kaja