"Nie sądziłem, że rodzina załatwi mnie w taki sposób. Pojechałem do nich na Święta i myślałem, że będzie fajnie. Początkowo rzeczywiście nie było źle. To, co spotkało mnie jednak później, przechodzi ludzkie pojęcie. Bardzo sobie współczuję i nadal nie mogę uwierzyć, że potraktowali mnie w taki sposób. Jak można być tak lekkomyślnym".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Pojechałem do rodziny na Święta
W tym roku Święta miałem spędzić z rodziną. Było zaproszonych wielu gości, a ja pomyślałem, że w sumie przyjadę na gotowe, najem się i będę się świetnie bawić.
Początkowo rzeczywiście tak było. Przeczytaliśmy Ewangelię, zjedliśmy smaczny obiad - było bardzo wystawnie, a potem rozmawialiśmy.
Ogólnie nie miałem się do czego przyczepić, może tylko do tego, że ciocia, która siedziała obok mnie, ciągle kaszlała, smarkała i ewidentnie była chora. Potem kaszlał taki drugi wujek z drugiej strony stołu, żeby jeszcze bardziej było śmiesznie.
W pewnym momencie ktoś nawet zażartował, że może to Covid, ale ciotka tak dziwnie zareagowała i nie odpowiedziała, i dyskusja upadła, a wujek szybko zmienił temat. Wydało mi się to podejrzane, ale nic nie odpowiedziałem.
Około 1 w nocy wróciłem do domu, czując się bardzo zmęczony.
Przez rodzinę, mój sylwester był okropny
Niestety, przez następne dni czułem się średnio, ale nie stało się najgorsze.
W sylwestra umówiłem się z dziewczyną. Mieliśmy spędzić razem magiczną noc, taką naszą pierwszą, sam na sam, właśnie w sylwestra, jeśli wiecie, co mam na myśli. Myślałem, że będzie bosko, ale jednak nie było...
Gdy szykowaliśmy się do amorów, kraken zaatakował...
W życiu nie miałem takiej koszmarnej biegunki. Z jednej strony to, a z drugiej wymioty przez wiele godzin. Coś strasznego. Naprawdę, nie sądziłem, że jeszcze kiedyś za życia spotka mnie coś tak okropnego. Nie życzę najgorszemu wrogowi. Moja dziewczyna tylko patrzyła na mnie z zażenowaniem, a ja nie miałem pojęcia, o co chodzi...
To trwało tak przez dwa dni i wreszcie samo przeszło. Akurat byłem w domu i matka powiedziała mi, że ciotka dzwoniła, że wszyscy mają Covida i że pozarażała innych. Najgorzej, że podobno czuła się koszmarnie i zamiast zrezygnować z przyjścia na imprezę rodzinną, to olała, i przyszła.
Przez nią teraz wszyscy cierpimy i przez wujka. Jak rodzina, jak oni mogli mi zrobić coś takiego? Miałem mieć boski sylwester, a miałem... ach szkoda gadać.
Marek