„Przyzwyczaiłem się do tego, że ciotka płata mi na Święta Bożego Narodzenia różne psikusy. Teraz jednak już przesadziła. To, co zrobiła, bardzo źle o niej świadczy. Jak tak można, że nawet w takie święta człowiek, człowiekowi wilkiem. Jak tak można, ja się pytam, jak tak można”.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
W święta zawsze jedziemy do ciotki
Tak już u nas w życiu jest, że mamy kilka takich stałych punktów w „programie na Święta”. W Wigilię zawsze jedziemy do ciotki Gieni, a w Boże Narodzenie do wuja Pawła. Sylwester spędzają wszyscy u nas. O ile jednak u wuja jest ekstra, o tyle u ciotki jednym słowem – masakra. Ciotka zawsze się wszystkich nas o wszystko czepiała i zawsze musiało u niej być tak, jak ona chce.
Przyznam się szczerze, że bardzo męczyły mnie te wszystkie rozmowy przy stole i pytania o wszystkie dziedziny życia. Nie da się jednak uznać, że w tym wszystkim najgorsze były te rozmowy o polityce, które zawsze kończyły się kłótnią. Ojciec to jest zagorzałym orędownikiem Platformy i uwielbia Tuska, na którego patrzy jak w obrazek. Matka szaleje za Polską2050, a ciotka ubóstwia Jarosława z PiS-u.
Ja tylko na nich patrzę i zawsze łapię się za głowę, że tak to wszystko wygląda. Myślę tylko wciąż o tym, kiedy wreszcie się skończy to spotkanie. Praktycznie co roku jest tak samo.
W te święta było jeszcze gorzej
Niestety, w te święta było jeszcze gorzej, bo u ciotki Gieni całe święta siedziałam głodna. Jest w szoku, że ona zrobiła mi coś takiego. Jestem pewna, że ona zrobiła to specjalnie – żeby mi na złość zrobić. Okropne, to mało powiedziane…
Ciotka doskonale wie, czego nie jem z powodów zdrowotnych. Nie mogę bowiem spożywać grzybów i ryb. No i co zrobiła ciotka?
- Barszcz z uszkami z grzybami.
- Gołąbki z kaszą i grzybami.
- Łazanki z grzybami.
- Zupę grzybową.
- Karp w różnych odsłonach.
Oczywiście wszystko mi to jeszcze nałożyła z uśmiechem na ustach. Niestety, nie było absolutnie nic bez grzybów i ryb. Jak więc wyglądały moje święta? Otóż całą uroczystość przesiedziałam głodna, myśląc o tym, kiedy wrócę do domu i wreszcie coś zjem normalnego. Siedzieliśmy do 1. w nocy, bo jeszcze na Pasterkę poszliśmy. Jeju, ludzie… Mam dość. Czekam tylko, bo zaraz jedziemy do wujka Pawła na Boże Narodzenie. Mam nadzieję, że będzie dużo dobrego jedzenia…
Marysia