"Kiedy poznałam obecnego męża, on już miał dzieci. Ja też już byłam mamą, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Oboje sądzimy, że dzieci to szczęście i chcielibyśmy mieć też wspólne, choć i tak każde z nas tak traktuje dzieci drugiego. Jak swoje własne. Niestety teściowa ma inne podejście do tego tematu i absolutnie nie akceptuje moich pociech. To już drugie święta, gdy kupiła prezent tylko dla dzieci męża. Nie wspominając już nawet o urodzinach. Nie tylko nic im nie kupuje, ale też nie przychodzi do moich córek w dniu ich święta".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Nie mamy wspólnych dzieci
Gdy poznałam obecnego męża, on był już ojcem i ja też miałam córki. Oboje nie trafiliśmy wcześniej na partnera, z którym chcielibyśmy spędzić resztę życia. Wprawdzie byliśmy zakochani, ale te uczucia nie przetrwały. Tak się czasami zdarza.
Oboje stwierdziliśmy, że będziemy szczęśliwsi kiedy się rozstaniemy.
Dzieci mają kontakt z drugim, byłym partnerem. Dogadujemy się i wspólnie uczestniczymy w ich wychowaniu.
Ale teraz każde z nas ma swoje życie
Moje córki i synowie obecnego partnera świetnie się ze sobą dogadują. Nie słyszałam, żeby kiedykolwiek się pokłócili.
Są w podobnym wieku i mają wspólne pasje.
Nasze rodziny też bardzo polubiły dzieciaki. Tylko teściowa ma zupełnie inne podejście.
Ona akceptuje tylko dzieci mojego męża. Moje córeczki są bardzo usłuchane. Szybko się uczą, są ruchliwe, ale też radosne. Nikomu nie robią krzywdy. Są dokładnie takie same, jak synowie męża.
A teściowa i tak ich wyróżnia
Ja naprawdę rozumiem, że trudno jest pokochać dziecko, które jest tak naprawdę obce. Sama bałam się, że nie będę w stanie zbyt mocno przywiązać się do chłopców, ale teraz są dla mnie jak moi synowie.
Teściowa natomiast wyraźnie daje znać, że dziewczynki nic dla niej nie znaczą.
Nie przychodzi na ich urodziny, nie dziękuje za laurki na dzień babci, które dla niej przygotowują.
Nie daje im na święta nawet żadnego drobiazgu.
Nie jestem materialistką. Ale spędzamy razem wigilię i chłopcy zawsze znajdują pod choinką prezenty od babci, a moje dziewczynki nie dostają nic.
W tym roku już sama kupiłam im dodatkowy prezent, żeby nie było im przykro. Zwłaszcza że one, póki co wierzą w Mikołaja. Ale i tak nie potrafię pojąć podejścia teściowej. Tym bardziej że nawet dla mnie ma zwykle ma jakiś drobiazg i traktuje mnie z szacunkiem.
Karolina