"No takiego jeszcze czegoś to chyba w życiu nie widziałam, żeby dla psa szykować miejsce przy wigilijnym stole. Moja teściowa lubi różne dziwactwa, ale coś takiego to przechodzi ludzkie pojęcie. Ja nie jestem przeciwna zwierzętom, ale wydaje mi się, że czworonóg przy białym obrusie to już lekkie przegięcie".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Pies przy wigilijnym stole
Moja teściowa jest samotna, bo cztery lata temu odszedł jej mąż i od tego czasu coś jej życiu się zmieniło i zaadoptowała aż siedem psów. Większość z nich to duże wilczury, a tylko mała Pchełka jest yorkiem, którego Helena zabiera ze sobą wszędzie. Dosłownie wszędzie, bo nawet widziałam ją kiedyś w kościele, gdy w ostatniej ławce siedziała z pieskiem w torebce.
Mnie to jakoś szczególnie nie przeszkadza, do momentu aż to nie dotyczy bezpośrednio mnie i właśnie ostatnio Helena przeszła wszelkie granice. Ustalaliśmy szczegóły wigilii i moja teściowa wyznała, że przyjdzie do nas na wigilię, ale pod warunkiem, że pchełka będzie siedziała razem z nami. Powiedziała, że po to jest talerzyk dla zagubionego wędrowca, a właśnie Pchełka jest takim wędrowcem, który rok temu pojawił się w jej życiu.
Nie będzie psa przy stole!
Mój mąż oczywiście nie zareagował, bo jest wpatrzony w mamę jak w obrazek, więc ja musiałam interweniować i powiedziałam jej wprost, że nie wyobrażam sobie, żeby nasze dzieci, które mają 2 i 4 lata, siedziały obok psa i niemalże jadły z tego samego talerza. Do tego mój ojciec nie jest zbyt za zwierzętami i gdy przychodzi Pchełka na imieniny do niego do domu, to potem sprząta prawie cały tydzień po niej, a co dopiero gdy pies miałby zasiąść z nami do stołu!
Myślę, że jestem osobą wyrozumiałą, ale pewne granice chyba muszą być zachowane, bo jak tak dalej pójdzie, to Pchełka nie będzie siedziała z nami przy stole, ale będzie siedziała na stole, gdzie będzie załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne. Miałam się zastanowić i dać znać Helenie i mam zamiar jej w tym tygodniu powiedzieć, że nie ma szans, aby pies siedział z nami przy stole, ale obawiam się, że wtedy doprowadzimy do sytuacji, że Helena będzie chciała zostać sama w domu i będzie rodzinna awantura, a tego przecież w święta nikt nie chce.
Monika