"Byliśmy w sobie na maksa zakochani, ale z czasem zaczęłam zauważać, że mój chłopak Janek chciał być lepszy dosłownie we wszystkim ode mnie. Nie było to dla mnie dużym problemem, bo w sumie fajnie rywalizować, ale problem pojawił się, gdy zaczęliśmy pracę w tej samej firmie i obojgu zależało nam na awansie. Janek zgubił resztki honoru."
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Czekamy na historie pod adresem: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Byliśmy parą idealną
Janek od zawsze uwielbiał rywalizację. Bez względu na to, czy to gra planszowa, wyścig na rowerze czy gotowanie w kuchni wieczorem kolacji, zawsze chciał być najlepszy.
Nie byłam mu jednak dłużna i mam wrażenie, że przez te wszystkie lata naszego związku byliśmy dla siebie świetnymi partnerami. Spotkaliśmy się pierwszy raz na uczelni. Szybko zaczęliśmy ze sobą chodzić. Razem trenowaliśmy, wspieraliśmy się nawzajem, ale wszystko zmieniło się, gdy zaczęliśmy pracować w tych samych firmach. Znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie musieliśmy konkurować o te same awanse i projekty.
Zaczęliśmy pracę w tej samej firmie
Początkowo byliśmy dla siebie wsparciem, ale w miarę jak rywalizacja w firmie stawała się coraz bardziej zacięta, nasz związek zaczął pękać. Każde z nas chciało być lepsze od drugiej osoby. Zamiast wspierać się, zaczęliśmy się ukrywać swoje sukcesy, obawiając się, że partner wykorzysta je w jakiś sposób.
Największy konflikt wybuchł podczas ważnego konkursu, w którym obydwoje braliśmy udział. Janek zdobył pierwsze miejsce, a ja nie byłam nawet w czołówce. Wygrał niestety przez to, że podebrał moje dane z komputera i wykorzystał je w finalnym projekcie. Dowiedziałam się o tym nieco później, ale już wiedziałam, że nie mogę z nim dalej się spotykać. W końcu mnie oszukał.
Porozmawialiśmy i zdecydowaliśmy, tak dalej nie może być. Ja miałam do niego żal, a on prawie do końca wypierał się, że ukradł mój projekt tak naprawdę. A gdy w końcu się przyznał, to tylko prychnął, że przecież zrobił to dla nas.
Jakoś mu w to nie wierzę. Związek w końcu to nie zawody, tylko wsparcie. Janek zdecydowanie nie potrafił sobie odpuścić i szkoda, bo myślałam, że pasujemy do siebie. A okazuje się, że rywalizacja jest ważniejsza niż te wszystkie poświęcone lata.
Kaśka