„Ostatnio odwiedziłam moją pięcioletnią chrześnicę, bo były Mikołajki. Chciałam sprawić jej przyjemność i przynieść jej jakiś podarek. Niestety, żyłam już dosłownie na oparach wypłaty, bo do dziesiątego zostało jeszcze trochę czasu i nie mogłam pozwolić sobie na żadne kosztowności. Zresztą moim zdaniem liczy się gest. Gdy jej mama zobaczyła, co znajduje się w pudełku, zaczęła przewracać oczami. Nie uwierzycie, jaki miała powód!”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Moim zdaniem liczy się gest, dlatego z resztek wypłaty kupiłam drobny podarunek mojej chrześnicy na Mikołajki
Ostatnio odwiedziłam moją pięcioletnią chrześnicę, bo były Mikołajki. Chciałam sprawić jej przyjemność, udać, że spotkałam po drodze Gwiazdora z workiem prezentów i wręczyć jej jakiś podarek. Niestety, żyłam już dosłownie na oparach wypłaty, bo do dziesiątego zostało jeszcze trochę czasu i nie mogłam pozwolić sobie na żadne kosztowności.
Dlatego udałam się do taniej sieciówki, gdzie znalazłam fajny zestaw z jednorożcem i ciastoliną. Rzeczywiście, nie był to oryginalny produkt, tylko jakaś niedroga podróbka, ale moim zdaniem dziecko w tym wieku totalnie tego nie jest w stanie odróżnić i skoro zabawa przebiega w ten sam sposób, to nawet nie ma jak się zorientować, że ma do czynienia z mniej wartościową imitacją.
Zresztą moim zdaniem liczy się gest. Nie miałam kasy, żeby wydać ponad stówkę na firmowy produkt, ale w zaskórniakach wygrzebałam trzydzieści złotych, więc stwierdziłam, że to wystarczy, by wywołać uśmiech na twarzy mojej chrześnicy.
Canva
Gdy jej mama zobaczyła, co kryje się w pudełku, zaczęła wywracać oczami
Prezent zapakowałam w kartonowe pudełko, które obkleiłam różowym papierem ozdobnym, a na górze przypięłam wielką kokardę, którą znalazłam gdzieś na dnie szafy. Całość wyglądała dość ekskluzywnie, więc dumna z siebie ruszyłam do mojej chrześnicy. Kasia była przeszczęśliwa, gdy opowiedziałam jej historię o napotkanym na drodze Mikołaju i wręczyłam jej podarunek. Szybko zabrała się za rozpakowywanie, a ja z radością przyglądałam się jej zadowoleniu.
Mój dobry humor jednak szybko zniknął, gdy kątem oka zauważyłam, jak Marzena — jej mama wywraca oczami na widok zawartości pudełka. Marzena była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką i poprosiła mnie o zostanie matką chrzestną dla jej córki. Jednak z czasem popadłyśmy w konflikt i nasz kontakt znacznie się ograniczył. Mimo wszystko starałam się robić, co w mojej mocy, by być jak najlepszą chrzestną.
Kiedy Kasieńka zabrała się za zabawę, poprosiłam Marzenę na stronę i zapytałam, co to miała być za mina. Okazało się, że Marzena jest zawiedziona, że kupiłam — jak to nazwała — „takie tanie badziewie” dla jej córki. No cóż, lepszy rydz, niż nic...
Jagoda