„Staram się być wyrozumiała i nie robię problemów sąsiadce, która ma dwójkę nieznośnie głośnych dzieci. Może i jestem bezdzietną singielką, ale doskonale rozumiem, że okiełznanie takiej ekipy może być wyzwaniem dla samotnej matki. Ostatnio jednak dzieciaki sąsiadki urządziły w środku nocy istne Eldorado. Gdy zapukałam do drzwi, aż mnie zatkało...”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Jestem wyrozumiałą sąsiadką
Myślę, że należę do osób, których granice ciężko jest przekroczyć, gdy w grę wchodzi wspólne mieszkanie. Nie przeszkadza mi jakoś, szczególnie gdy u któregoś z sąsiadów trwa remont, albo ktoś raz na jakiś czas organizuje głośną imprezę. Staram się być wyrozumiała i nie robię też problemów sąsiadce, która ma dwójkę nieznośnie hałaśliwych dzieci.
Niejeden pewnie już by walił w kaloryfer lub wzywał policję, ale ja staram się zachować spokój. Pamiętam jak dziś czasy dzieciństwa, gdy sama przekrzykiwałam się z rodzeństwem, a rodzicom ciężko było nas spacyfikować.
Może i jestem bezdzietną singielką, ale rozumiem, że okiełznanie takiej ekipy może być prawdziwym wyzwaniem. Sąsiadka ma czteroletniego syna i sześcioletnią córkę, których wychowuje zupełnie sama.
Dzieci sąsiadki urządziły istne Eldorado
Ostatnio jednak miarka się przebrała, gdy dzieciaki spod czwórki urządziły istne Eldorado. Najpierw starałam się przymknąć na to oko, ale w końcu i moja cierpliwość ma swoje granice, więc postanowiłam tam zapukać.
Na klatce schodowej hałas był jeszcze bardziej nie do zniesienia. Dziewczynka krzyczała do chłopca, żeby oddał jej zabawkę, a on tupał jak szalony, głośno biegając i wołając, żeby go złapała. Gdy zapukałam do drzwi, aż mnie zatkało.
Wrzaski nie ustawały i zaczęłam zastanawiać się, dlaczego ich matka w ogóle nie reaguje na ten hałas. Nawet się zmartwiłam, że może zasłabła czy coś... Nikt mi nie otwierał, więc kilkukrotnie zadzwoniłam dzwonkiem. Gdy w mieszkaniu nastała niepokojąca cisza, zapukałam ponownie i usłyszałam cichy, dziecięcy głosik:
Kto tam?
Wyjaśniłam więc, że jestem sąsiadką z mieszkania naprzeciwko i że chciałabym porozmawiać z ich mamą. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że dzieci są same w domu, bo mama poszła do pracy na nocną zmianę i miała przyjechać do nich babcia, ale jeszcze nie dotarła, bo uciekł jej autobus.
Sama nie wiem, czy powinnam zgłosić tę sprawę do lokalnego ośrodka pomocy społecznej. A może lepiej zaoferować pomoc mojej sąsiadce, żeby miała na kogo liczyć w takich sytuacjach jak ta? Szczerze powiedziawszy, jestem w kropce. Uważam, że dzieci mimo wszystko nie powinny zostawać same w domu i to jeszcze w tym wieku... Na świecie jest tylu wariatów, którzy mogliby to wykorzystać i zrobić im krzywdę.
Justyna