„Żona zupełnie mnie nie rozumie i mówi, że powinienem wziąć się w garść. Koledzy też mnie wyśmiali, gdy im o tym powiedziałem, bo niby nie rodziłem dzieci i nie powinno mnie to dotyczyć. Dlatego liczę na to, że chociaż tutaj zostanie mi okazane wsparcie, którego ostatnio tak bardzo potrzebuję. Być może i was to zaskoczy. Jestem mężczyzną z krwi i kości i mam... depresję poporodową”.
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Żona mnie nie rozumie, a koledzy robią z tego żarty
Dwa miesiące temu zostałem ojcem. Z Marceliną staraliśmy się o dziecko od dwóch lat i za żadne skarby nie udawało mi się jej zapłodnić. Do tej pory nie wiem, w czym tkwił problem. Może w tym, że tak bardzo tego chcieliśmy i zamiast na przyjemności, skupialiśmy się na osiągnięciu celu. Kiedy w końcu się udało, byliśmy najszczęśliwsi na świecie.
Ciąża przebiegała spokojnie, a Marcelina urodziła zgodnie z wyznaczonym terminem. Nie chciała, żebym był przy porodzie. Mówiła zawsze, że to są babskie sprawy i że nie powinienem oglądać jej w takim stanie. Zgodnie z jej życzeniem, czekałem pod drzwiami na dobre wieści o tym, że w końcu zostałem tatą.
W chwili, gdy usłyszałem, że mam zdrową córkę, a Marcelina ma się dobrze, poczułem, że mam nogi jak z waty, a mój świat dosłownie się zawalił. Zamiast się cieszyć, zalałem się łzami.
Canva
Jestem mężczyzną z krwi i kości i... mam depresję poporodową
Poważnie zacząłem bać się, czy ja jestem gotowy, żeby sprostać nowej roli. Nie wiedziałem, czy odnajdę się jako ojciec, czy przypadkiem nie zrobię krzywdy temu maleństwu. Najgorsze zaczęło się, gdy żona wróciła do domu z naszą córeczką. Byłem przerażony.
To nie tak, że ja nie chciałem w niczym pomagać, ale po prostu się bałem. Zacząłem unikać kontaktu z żoną i dzieckiem. Wpadłem w wir pracy i wracałem do domu dopiero wtedy, gdy maleńka słodko spała. Pewnego dnia żona wszystko mi wykrzyczała prosto w twarz.
Postanowiłem, że powiem jej prawdę i wyjawię, że podejrzewam u siebie depresję poporodową. Dużo czytałem o tym w internecie i nie miałem wątpliwości, że jestem chory. Żona zupełnie mnie nie rozumie i mówi, że mam wziąć się w garść. Załamany chciałem porozmawiać o tym z kumplami przy piwie. Dosłownie mnie wyśmiali, pytając kąśliwie, co ja mam między nogami i jakim cudem urodziłem dziecko... Jestem załamany.
Paweł