„Od wielu lat jestem zmartwiona faktem, iż mój syn ma problem ze znalezieniem żony. Oniemiałam, gdy powiedział mi, jaki jest tego powód i do tej pory nie mogę w to wszystko uwierzyć. Przyznam, że przez pewien czas podejrzewałam, że może po prostu kobiety go nie pociągają, czy coś takiego, ale nic z tych rzeczy. Na randki jeździ, tyle że po dwóch spotkaniach kontakt z potencjalną kandydatką na żonę się urywa”.
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Idealny kandydat na męża
Rafał to dobry chłopak i nie mam wątpliwości co do tego, że wychowaliśmy go z mężem na wspaniałego i zaradnego mężczyznę, o którym marzy zapewne niejedna kobieta na tym świecie. Posprząta, ugotuje no i przede wszystkim ma ten niesamowity dar złotej rączki, jak mój mąż – dziś takich facetów to ze świecą szukać. Córki koleżanek powychodziły za mąż i już wystarczająco się nasłuchałam tego narzekania na zięciów, co do wymiany żarówki zamawiają fachowca. Po prostu wstyd...
Nigdy mężem nie naciskaliśmy na niego, żeby szukał partnerki, ale za moment stuknie mu czterdzieści lat, a on wciąż żyje sam. To znaczy, sam nie żyje, bo mieszka z nami. Dom w całości odpisany na niego, ale póki żyjemy, to on urzęduje na górze domu, gdzie ma urządzoną kuchnię, łazienkę i trzy pokoje, tak więc każdy sobie.
Gdyby tylko mu się znalazła jakaś kandydatka, to przychodzi praktycznie na gotowe. Syn jest taki, że pozwoliłby jej wszystko po swojemu urządzić, a jak nas kiedyś zabraknie, to ma cały piękny dom z ogromną działką do swojej dyspozycji. Niestety żadna skusić się nie chce i każda podaje ten sam powód, w co nie mogłam z początku uwierzyć.
canva.com
Problem ze znalezieniem życiowej partnerki – jaki jest powód?
Wiedziałam, że Rafał jeździ na randki, a kilka tych dziewczyn nawet się u nas w domu pojawiło, ale tylko jednorazowo. Ostatecznie z każdą z nich kontakt mu się urywał. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego i jako matce było mi strasznie przykro, że mój syn nie może ułożyć sobie życia, a jak wiadomo, czas pędzi nieubłaganie.
Dziś znając powód takiego stanu rzeczy, jest mi przykro jeszcze bardziej. My mieszkamy w niewielkiej wsi, a do najbliższego większego miasta jest ok. 30 kilometrów, co widocznie w oczach kobiet jest czymś odpychającym. Żadna nie chce mieszkać na wsi, żadna nie che wywracać swojego życia do góry nogami, więc mojemu synowi dziękują za znajomość po 2-3 spotkaniach.
Kiedyś to było normalne, że kobieta rzucała wszystko i szła tam, gdzie jej mąż. Sama tak zrobiłam i niczego nie żałuję. Też przyszłam na gotowe, więc mogłam rodzić dzieci i niczym się nie przejmować. Żeby tylko te królewny nie obudziły się kiedyś z ręką w nocniku, bo wtedy gdy przypomną sobie o moim synu, to będzie już na wszystko za późno.
Janina