"Dlaczego niby przekłuwanie uszu niemowlakowi to zły pomysł? Ja uważam właśnie, że wręcz przeciwnie. Im wcześniej to zrobimy, tym lepiej i mam jeden, główny argument, który za tym przemawia, choć tych pobocznych oczywiście jest więcej. Przebiłam uszka mojej Sandrze. Uważam, że to coś błahego, więc nawet nie konsultowałam tego z mężem. Po prostu zabrałam ją tam, gdzie sama zwykle zakładam nowe kolczyki i to zrobiłam. Mała przez chwilę popłakała i zapomniała o bólu. Więc o co tyle krzyku? Ja naprawdę tego nie rozumiem".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Wielkie mi rzeczy
Przecież to ja jestem matką, prawda? Dlaczego więc nie mogę decydować o takich rzeczach, jak przekłucie uszu mojej córce?
Denerwuje mnie to, że wszyscy zawsze chcą decydować za mnie. A przecież to moja sprawa.
Po co miałam konsultować ten krok z mężem, skoro to nic wielkiego?
Choć jego akurat jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Sandra to jego wymarzona i ukochana córeczka, pewnie chciałby po prostu przy niej być we wszystkich takich momentach. No ale teściowa? Ta też zawsze musi swój nos wszędzie wpychać.
Umówiłam się na przekłuwanie uszu
To sprawdzone miejsce, w którym sama zawsze zakładam kolczyki. Przyjemne to nie jest, wiadomo, ale też nie jest jakieś straszne, bez przesady.
Postanowiłam, że załatwię to z córeczką, kiedy jeszcze jest malutka. Jak podrośnie, nawet nie będzie tego pamiętała, a będzie mi wdzięczna, że ma przebite uszka i może nosić kolczyki.
Przygotowałam się jak na wielką wyprawę. Spodziewałam się, że będzie z tym tyle krzyku, co przy szczepieniach. Musiałam więc zabrać ukochaną maskotkę, grzechotkę i jakiś smakołyk, na poprawę nastroju.
Zadbałam o córeczkę. A nie rzucałam jej przecież lwom na pożarcie, tylko zwyczajnie poszłam przekuć jej uszy. Tak samo, jak robią to inne mamy.
canva.com
Byłam szczęśliwa
Bo Sandra była mega dzielna. Pisnęła tylko trochę przy każdym uszku i lekko każde z nich potarła rączką, ale później już nic nie dotykała i nie płakała.
Poszłyśmy więc pochwalić się tatusiowi, a on mnie prawie zjadł. Bo jak ja mogłam przebić uszy tak małemu dziecku?
Ale najgorsze było to, że była u nas akurat teściowa. Ta jak na mnie wsiadła, to aż się przestraszyłam.
Ubzdurała sobie, że mała może mieć jakieś zakażenie, a poza tym, że jej zafundowałam traumę w szóstym miesiącu życia.
Ona twierdzi, że dzieci wcale nie powinny nosić kolczyków, a co dopiero takie malutkie.
Rzuciła nawet hasłem, że za coś takiego, to jej syn mógłby mi odebrać prawa rodzicielskie. No serio?
Najlepsze jednak jest to, że ta moja teściowa kilka dni później przyniosła Sandrze nowe, złote kolczyki, które kupiła jej w prezenzie. A i mąż ostatecznie uznał, że mała pięknie w nich wygląda.
I o co było tyle krzyku? Myślę, że te kłótnie przy córce był dla niej większym przeżyciem, niż samo przebicie uszek.
Wy też uważacie, że taki ruch to dla dziecka wielka krzywda? Ja sądzę, że wręcz przeciwnie i będę się tego trzymać.
Mama Sandry