"Nie jestem zamożną osobą, ale przyrzekłam sobie razem z mężem kilka lat temu, że chociaż raz w miesiącu będziemy chodzić do restauracji na randkę, aby pielęgnować naszą relację, ale to, co spotkało nas w jednej z knajpek, niestety sprawiło, że cały ten czar prysł, a wszystko przez bezczelną kelnerkę. Nie spodziewałam się, że ludzie potrafią być w tych czasach tak niemili".
Publikujemy list naszego czytelnika. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Miało być przyjemnie, a wyszło jak zwykle"
Czekałam na ten dzień i szykowałam się do niego już od rana, bo wiedziałam, że nie możemy sobie pozwolić zbyt często na randki, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że urodziło nam się niedawno dziecko i mamy więcej wydatków i niekoniecznie powinniśmy wydawać pieniądze na siebie, a bardziej powinniśmy skupiać się na budżecie domowym. Ucieszyłam się, że mogę z Piotrkiem spędzić miło czas i przede wszystkim porozmawiać o nas, a niekoniecznie o tym, co robi nasz synek.
Oczywiście jesteśmy dumnymi rodzicami i zrobilibyśmy wszystko dla Wiktorka, ale potrzebowaliśmy też takiego czasu tylko dla siebie, co uważam, że jest zbawienne, jeśli chodzi o dbanie o relację. Na ten wieczór wybraliśmy włoską knajpkę, która znajduje się pół godziny drogi od naszego domu, co także mnie cieszyło, bo mogliśmy przez ten czas porozmawiać i być po prostu tylko ze sobą.
canva.com
Niemiła kelnerka zniszczyła nam randkę
Na miejscu okazało się, że jest bardzo dużo ludzi i kelnerzy mają dużo pracy, dlatego nie narzekaliśmy, gdy kelnerka przyszła zbyt późno z kartą, a później z naszymi potrawami, bo widzieliśmy, że naprawdę sporo się dzieje. Po dwóch godzinach uznaliśmy, że nasza randka dobiegła końca i z uśmiechami na ustach poprosiliśmy o rachunek, który przyszedł dość szybko.
Oszczędzaliśmy na ten wieczór i nie mieliśmy zamiaru sobie odmawiać, dlatego gdy zobaczyliśmy na paragonie 160 złotych, mimo że troszeczkę nas to zabolało, to jednak chcieliśmy celebrować wspólnie spędzony czas i do pojemniczka włożyliśmy nie 160 złotych, a 170 złotych i tym samym daliśmy napiwek w wysokości 10 złotych. Pani, która nas obsługiwała, z uśmiechem na twarzy wzięła pudełeczko i zabrała je ze sobą na zaplecze, a ja w tym czasie poszłam szybko do toalety. Kelnerka nie słyszała, że za nią idę i w tym samym czasie powiedziała do innego kelnera:
Kolejna para sknerów, która myśli, że da ci ochłapy i ja się mam z tego cieszyć
Zamurowało mnie, bo tak naprawdę to nie jest przymus, aby dawać komukolwiek napiwek, a w obecnej naszej sytuacji, gdy nie mamy aż tak dużo pieniędzy, każdy grosz się liczy, a to 10 złotych mogłabym przeznaczyć na włoszczyznę i pietruszkę na następny dzień do obiadu. Podeszłam wtedy do kelnerki i powiedziałam, że jeśli tak bardzo jest niezadowolona z tych kilku złotych, to ja je chętnie zabiorę. Nic nie powiedziała tylko spojrzała się wymownie na mnie i weszła na zaplecze. Co za niemiła kobieta!
Iwona