"Romek był dobrym człowiekiem. Kiedy mnie zobaczył, od razu się zakochał. Był moim szefem. Ja miałam 25, a on 55 lat. Miał żonę i dorosłe dzieci w podobnym wieku do mnie. Szybko wziął rozwód, a później się związaliśmy. Niestety, szybko odszedł, bo zaledwie po dziesięciu latach od naszego poznania. Teraz jego dzieci oczekują spadku! Na pewno się na to nie zgodzę".
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Dobrze się dogadywaliśmy z Romanem
Roman był miłością mojego życia. Wiek nie ma w tym przypadku żadnego znaczenia. Zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia. To była miłość jak z bajki. Ja młoda, dwudziestopięcioletnia, świeżo po studiach, a on szarmancki, dostojny i przystojny właściciel dużej firmy. Kiedy mnie zatrudniał, widziałam błysk w jego oko. To musiało skończyć się romansem.
Dla mnie zrezygnował z żony, z którą od lat mu się nie układało. Myślę, że potrzebował takiego pstryczka, czegoś co go zachęci do podjęcia takiej decyzji. Ze mną był bardzo szczęśliwy. Kiedy się związaliśmy, ja miałam 25 lat, a on 55. Między nami bardzo iskrzyło i na nic nie chcieliśmy czekać. Trzydziestoletnia różnica wieku nie robiła nam żadnej różnicy.
Jego dzieci nic nie powinny dostać
Niestety, Romuś zmarł w wieku 65 lat. To był dla mnie ogromny cios. Byliśmy już po ślubie i mieliśmy wielkie plany. Było jeszcze tak wiele do zrobienia. Jestem w żałobie, a jego dzieci myślą tylko o spadku i kasie. Jak oni mogą się tak zachowywać? Nie mogę w to po prostu uwierzyć.
Przyszli do mnie i powiedzieli, że mam się wyprowadzić z naszego domu. Uznali, że wszystkie nieruchomości, firma, kosztowności, a także biżuteria, należą się tylko im.
Jak oni mogą się tak zachowywać?
Są po prostu bezczelni! Cały czas mówią, że byłam z ich ojcem tylko dla pieniędzy. To bzdura, bo ja naprawdę kochałam Romana i wcale nie zależało mi na jego kosztownościach. Po jego śmierci nie zamierzam jednak rezygnować z wystawnego życia. Już przywykłam i wiem, że on nie chciałby, żebym teraz biedowała. Będę walczyć z jego dziećmi o to, co mi się należy. Uważam, że to słuszne podejście.
Zdesperowana Wdowa