„Mój Mareczek to nigdy szczęścia do kobiet nie miał. Pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem, bo źle trafił biedaczyna. Jego była żona nawet ugotować dobrze nie potrafiła, a nieszczęśnik tak zmizerniał przy niej, że aż mi serce pękało od samego patrzenia. Nowa żona to też jakaś porażka! Wielka businesswoman, co kasą szasta na prawo i lewo. Ostatnio zatrudniła projektantkę wnętrz! Sama bym to lepiej urządziła...”
Publikujemy list naszej czytelniczki. Tekst został zredagowany przez Styl.fm. Masz historię do opowiedzenia? Prześlij ją na: [email protected]. Wybrane teksty opublikujemy. Zastrzegamy sobie prawo do redakcji tekstu.
Syn nigdy nie miał szczęścia do kobiet
Mareczek — mój jedyny syn — to nigdy szczęścia do kobiet nie miał. Pierwsze małżeństwo skończyło się rozwodem, bo źle trafił biedaczyna. Jego była żona nawet ugotować dobrze nie potrafiła, a nieszczęśnik tak zmizerniał przy niej, że aż mi serce pękało od samego patrzenia. On za żadne skarby nie chciał się rozstawać, ale wzięłam sprawy w swoje ręce, bo szczęściu czasami trzeba pomóc. Powiedziałam to i owo mojej ówczesnej synowej i sama pobiegła do prawnika, żeby rozwód załatwić.
Teraz znalazł nową kobietę, która owinęła go sobie wokół palca i szybko zażądała poważniejszych deklaracji. Skończyło się, jak się pewnie domyślacie, ślubem. Oj, odradzałam, bo wiedziałam, że dobrze to się nie skończy, ale Mareczek się uparł, że taka pracowita. Niby swoją firmę prowadzi, wielka businesswoman się znalazła.
Canva
Wiedziałam, że będą z tego kłopoty
Mówcie, co chcecie, ale ja wiedziałam, że z tego będą same kłopoty. W końcu nie bez powodu twierdzi się, że nadmiar pieniędzy szkodzi życiu człowieka bardziej niż ich brak. Nie wierzycie? To wyobraźcie sobie, że moja synowa zatrudniła projektantkę wnętrz, której zleciła urządzenie ich nowego mieszkania.
Kiedy weszłam do środka po remoncie, aż mnie zamurowało i to bynajmniej nie z zachwytu. Czegoś takiego w życiu nie widziałam! W skrócie: kompletna porażka. Ciemne ściany, jakieś czarne kable na wierzchu, a nawet gdzieniegdzie taka zwykła, goła cegła. Na podłodze wszędzie kafle, od samego patrzenia aż mnie otrząsnęło z zimna. Mój Boże... Jak ten mój Mareczek ma tam żyć w spokoju? Sama bym to lepiej urządziła!
Już widzę to oczami wyobraźni: piękna tapeta w chryzantemy, meblościanka, gumoleum... To mieszkanie miało taki potencjał, a ta okrutnica tak to zbezcześciła... Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. Szkoda mi jedynie mojego Mareczka, że na to wszystko przystał. Pewnie nie ma nic do powiedzenia przy swojej nowej żonie. Muszę coś wymyślić, żeby ich szybko poróżnić, bo się biedaczyna wykończy...
Jadwiga