"Ten geniusz nożyczkami obciął wszystkie zielone części moich narcyzów i wkroił z doniczki do jajeczniczki... Ze szczypiorem mu się pomyliły — no błagam!... Nie mam pojęcia, jak to smakowało, ale mimo wszystko trzeba być prawdziwym asem... Co z tego, że stały w kuchni na parapecie. Szczęście w nieszczęściu, że już przekwitły, tydzień temu obcinałam suche główki z łodyg, ale żeby ich od cebuli nie odróżnić? Czasem boję się go zostawić samego w domu, bo w kuchni zachowuje się jak dziecko we mgle. Wszystkim facetom przytrafiają się takie wpadki, czy tylko mój taki niekumaty?"
*Publikujemy list od czytelniczki.
Mąż wciąż ma różne wpadki
Jesteśmy małżeństwem od czterech lat, a mój mąż regularnie wprawia mnie w zdumienie. Może po prostu wyszłam za wyjątkowego gapcia... Ogólnie jemu ciągle przytrafiają się jakieś dziwne przypadki.
Raz zatrzasnął kluczyki w samochodzie i musiał włamywać się do własnego auta przez bagażnik, żebyśmy mogli wsiąść i odjechać.
Innym razem przypalił wodę, bo zapomniał zamknąć pokrywki w czajniku elektrycznym. Skończyło się tym, że wszystko się wygotowało, w mieszkaniu wywaliło korki, a czajnik był do wyrzucenia.
Jeszcze innym razem tak się zapatrzył na mecz w telewizji, że zapomniał sobie włożyć mięso do hamburgera... miał wszystko przygotowane, tylko trzeba było złożyć w całość... On, zdeklarowany mięsożerca, zjadł wersję vege z samymi warzywami plus ser... i kompletnie nic nie zauważył. Dopiero jak go zapytałam, czemu kotlet nadal na patelni, to się zorientował, że zapomniał włożyć w bułkę. Do dziś trzęsę się ze śmiechu, jak o tym pomyślę.
Wkroił z doniczki do jajeczniczki
Z narcyzami było tak... Rano jak co dzień to ja wstałam wcześniej. Przed pracą muszę się zająć naszym synkiem Adasiem. Jak już mieliśmy załatwione ubieranie i czesanie, zrobiłam jajecznicę na śniadanko, żeby młody nie szedł głodny, bo w placówce mają pierwszy posiłek dopiero o 9. Ja i Adaś zjedliśmy szybko, po czym pognałam z nim do przedszkola. Mąż dopiero wstał i krzątał się w łazience, zdążyłam mu tylko krzyknąć, że jajecznica na stole, bo już i tak byliśmy z Adasiem spóźnieni. Pół godziny później musiałam być z powrotem, bo zaczynałam zebranie w pracy. Panie, dzięki ci za home office! Nie spodziewałam się jednak takich rewelacji po powrocie do domu...
Pod moją nieobecność do kuchni wparował mąż i zabrał się za jedzenie. Najwyraźniej coś mu brakowało, bo złapał za nożyczki i dorwał się do tych nieszczęsnych narcyzów. Po powrocie spojrzałam na jego talerz i coś mnie tknęło. Pytam:
Kochanie, kupowałeś szczypiorek?
A ten na to:
Nie, wziąłem z doniczki świeży...
Po czym pokazał na parapet... Myślałam, że padnę! Ciachnął wszystko... zostały tylko nędzne kikuty sterczące smętnie z doniczki. Nie wiedziałam, czy mam się turlać ze śmiechu, czy go palnąć, czy lecieć po coś na czyszczenie żołądka. Nieprawdopodobne, żeby dorosły facet tak mało wiedział codziennym życiu i tak słabo interesował się domem, żeby pomylić cebulki kwiatów z cebulą ze szczypiorkiem?! One tam stały od Wielkanocy, ciągle w tym samym miejscu, tyle że już przekwitły... Nie czuł, że coś jest nie tak, kiedy zajadał tak przystrojoną jajecznicę?! Ręce opadają...
Z facetami jak z dziećmi
Niby zabawne, ale z drugiej strony... Czasem mam wrażenie, że mam w domu dwoje dzieci: jedno 5-letnie, drugie 35-letnie. I naprawdę nie wiem, przy którym jest więcej roboty. Obaj są na podobnym poziomie, jeśli chodzi o gotowanie, ale ten młodszy jakby bardziej zainteresowany tematem, bo przy starszym już chyba za późno na naukę... Mój mąż nie wyniósł tego z domu, ale nie zamierzam powtarzać historii w następnym pokoleniu. Syna też trzeba nauczyć takich rzeczy, żeby łatwiej mu było sobie radzić w dorosłym życiu. Nie mówię, żeby od razu robić ze swoich dzieci szefów kuchni, ale przecież jeść musi każdy... Wypadałoby posiadać jakieś podstawowe umiejętności kulinarne, żeby umieć o siebie zadbać i zorganizować sobie jakiś ciepły posiłek, nie trując się przy okazji.
Czy Waszym mężom, chłopakom, też zdarzają się takie wpadki? Czy tylko ja mam taki wyjątkowy egzemplarz w domu...
Żona geniusza