"Razem z mężem wybudowaliśmy nasz wymarzony dom. Muszę przyznać, że kosztowało nas to bardzo wiele wyrzeczeń. Nie jeździliśmy na żadne wakacje, wzięliśmy spory kredyt, a na dodatek wokół budynku zostało jeszcze wiele do zrobienia, co cały czas pochłania nasze wszystkie oszczędności. Rodzina jednak uznała, że jesteśmy bogaczami. Odcięli się od nas. Wygląda na to, że po prostu nam zazdroszczą"
*Publikujemy list od czytelnika
Wybudowaliśmy dom
Od zawsze marzyliśmy z mężem o dużym domu. Chcieliśmy mieć w nim swobodę. Mamy dwoje dzieci, a więc każdy musi mieć swój pokój. Ja pracuję zdalnie, a więc bez gabinetu się nie obejdzie. To dlatego metraż jest duży. Tak naprawdę, mamy największy dom przy ulicy. Projekt przygotowaliśmy indywidualnie, a więc spełnia on nasze wszystkie oczekiwania. Jesteśmy tutaj naprawdę szczęśliwi.
Budowa domu to jednak ogromna harówka. Ile potu i łez wylaliśmy na tej budowie! Wydaliśmy ogromne pieniądze, wzięliśmy wielki kredyt, który cały czas spłacamy, a jeszcze wokół budynku jest tyle do zrobienia. Odmawiamy sobie wyjazdów na wakacje czy nawet na weekendy. Każdą wolną chwilę poświęcamy na pracę. Ludzie z naszego otoczenia jednak tego nie rozumieją. Widzą tylko wielki dom i po prostu nam zazdroszczą.
Rodzina się od nas odcięła
To bardzo przykre, ale rodzina całkowicie się od nas odcięła. Jest nam z tego powodu bardzo przykro. Zrobiliśmy domówkę, na którą zaprosiliśmy rodzeństwo, rodziców, kuzynów, przyjaciół. Wszyscy bawili się doskonale. Przynajmniej tak się nam wydawało. Był grill z ogromną ilością jedzenia. A teraz rodzina się od nas odcięła.
Na początku myślałam, że może coś się stało, powiedzieliśmy coś nie tak. Okazało się jednak, że oni po prostu zazdroszczą nam domu i nie mogą znieść tego, że nam się powodzi. Nie widzą jednak, ile to wszystko kosztuje nas pracy i zdrowia. Przecież pieniądze nie rosną na drzewach. Nam się nie przelewa! Jesteśmy po prostu oszczędni.
Nawet rodzeństwo ze mną nie rozmawia
Najgorsze jest to, że nawet rodzeństwo ze mną nie rozmawia. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ponieważ myślałam, że jestem blisko związana z siostrą i bratem. Okazało się jednak, że jest inaczej. Oni mieszkają w małych mieszkankach w centrum miasta. Ale przecież każdy jest kowalem własnego losu. Też mogą więcej pracować i spróbować wybudować albo kupić dom. Nikt im tego nie zabrania. Tak też im powiedziałam, kiedy u nas byli. Wiem, że spotykają się sami i nas nigdzie nie zapraszają. Jest mi z tego powodu smutno.
Właścicielka domu